To impuls, którego nie da się zatrzymać. To myśl, że skoro mogę się podzielić – to po prostu to robię. Bez rozgłosu. Bez oczekiwań.
Z potrzeby serca.
Kilka tygodni temu odezwała się do nas Pani Marieta Anna Wojciechowska, która na co dzień mieszka we Frankfurcie nad Menem. Napisała, że dwa razy do roku robi dla siebie małe wyzwanie – własnoręcznie tworzy pluszowe zwierzaki i maskotki. Robi je, bo sprawia jej to radość. A potem… nie chce ich zatrzymywać.
„Nie chcę ich gromadzić dla siebie. Moi bliscy już dostali swoje. Pomyślałam, że mogę podzielić się bezinteresownie z innymi. A dzieciom w hospicjach przyda się trochę uśmiechu. Ten uśmiech jest dla mnie największą nagrodą”.
I tak właśnie trafiły do nas ręcznie robione zabawki – każda inna, każda wyjątkowa, każda stworzona z myślą o drugim człowieku. O naszych najmłodszych pacjentach. O chwili radości, czułości, zapomnienia o tym, co trudne.
Bo kiedy dobro naprawdę mieszka w sercu człowieka – nic nie jest w stanie mu przeszkodzić. Ani odległość, ani czas, ani brak korzyści.
Tym postem chcemy także z całego  serca  podziękować wszystkim, którzy w te święta pomyśleli o naszych pacjentach – małych i dużych. Za pamięć. Za gest. Za obecność.
Doceniamy to bardziej, niż potrafimy ubrać w słowa.
Dziękujemy, że dobro krąży.