Adam odpowiada spokojnie, bez wielkich słów.
A jego historia mówi wszystko.
17 lat temu wszystko zaczęło się bardzo zwyczajnie – od pomocy przy jednej kweście w parafii. Miała być tylko jedna. Taka jednorazowa obietnica.
A potem… została obecność. I została wierność.
Minęły lata. Kwesty, wydarzenia, codzienne sprawy, małe i duże potrzeby hospicjum. Adam jest z nami do dziś. Bo – jak sam mówi – nie żałuje tej decyzji ani przez chwilę. Wie, że to, co robi, ma sens. Że jest realną pomocą dla tych, którzy najbardziej jej potrzebują – naszych pacjentów.
Jest wtedy, kiedy może.
Bez względu na pogodę.
Bez względu na okoliczności.
Po prostu – do dyspozycji.
I chyba właśnie na tym polega prawdziwy wolontariat.
Nie na wielkich deklaracjach, ale na cichym „jestem”.
Na trwaniu. Na obecności, która nie mija.
Adamie – dziękujemy.
Za 17 lat dobra. Za serce. Za to, że jesteś.
